Podróże kształcą podsumowanie Turcja 2024


Cześć

Jesteśmy już po powrocie z wyprawy do Turcji.
Więc ten post będzie pewną notką na przyszłość dla mnie i potomnych, ponieważ podróże kształcą to my na tej również nauczyliśmy się wielu nowych rzeczy 🤣

No to po kolei, wpis ten będzie pewnym podsumowaniem nie w formie pamiętnika dzień po dniu, ale w formie spostrzeżeń i przemyśleń różnych dziedzin.

Dojazd

Dojazd do Stambułu (Istanbułu) w 2 dni nie był bardzo męczący i zleciał zadziwiająco szybko. Myślałem że będę bardziej zmęczony i znudzony. Przygotowałem sobie audiobooki do słuchania w trasie, których nawet nie zdążyłem uruchomić, bo tak sprawnie poszedł dojazd.
Oczywiście był męczący ze względu na ilość godzin spędzonych w siodle, jednak była to spokojna jazda. Pewnie to ekscytacja podróżą, adrenalina oraz endorfiny wciąż utrzymywały się na wysokim poziomie dlatego obaj czuliśmy  się ogólnie dobrze.
Wyjazd z Polski i przejazd przez Słowację był w sumie najbardziej męczący - zajął jakieś 4h. Słowacjo zbuduj autostradę z północy na południe - proszę.
Przejazd przez Węgry to ledwo 3h i za Budapesztem droga robi się naprawdę super. Cisza, spokój, płynny mały ruch.
Do tego termin jaki wybraliśmy był rewelacyjny, bo temperatury około 25C i słońce za chmurami było idealne. W 2023 pamiętam że na tej autostradzie rozpływaliśmy się na asfalcie.
Jeszcze nie byłem tak zadowolony z jazdy po autostradzie których niecierpię - K potwierdzi 🙂.
Wjazd do Serbi i przejechanie +/- połowy też był sprawny. Na autostradzie pobiera się bloczek i płaci jakieś grosze przy wyjeździe.
Spanie w mniej więcej ½ (w Požarevac) trasy też było dobrym pomysłem.
Nauka: Na przyszłość wolę jeszcze wcześniej wyjechać i zajechać jeszcze dalej.

Tutaj przydarzyła się pierwsza przygoda, tudzież wakacyjne zaskoczenie. Zakładałem spalanie na autostradzie z obciążeniem w okolicach 5,5l/100km.

Jak się okazało jadąc po Serbskiej autostradzie pod wiatr....spalanie wyszło na  poziomie 6,5l/100km. Skutkowało to tym że z mojego zakładanego/bezpiecznego zasięgu 180-200km zrobiło się....dużo mniej.

Jak zorientowałem się że mam ostatnią kreskę paliwa to zwolniliśmy do 120km/h. Zajeżdżamy na najbliższą stację, tu stacja opuszczona, zamknięta z banerem "na sprzedaż" 😨.

Jedziemy dalej do następnej stacji, teraz tempem 100km/h, Na horyzoncie już widać totem stacji, a tu włącza się rezerwa. Uhh dojechałem - co za ulga.

Wjeżdżamy na stację, a tam "nie ma benzina" - taka kartka wisi na dystrybutorach.

Zachodzimy na stację, pytamy obsługi i w odpowiedzi słyszymy "nie ma benzina" 😱.

Rezerwa miga, dowiedzieliśmy się że następna stacja za 20-30km. Cóż to się toczymy 80km/h, bo przy takiej prędkości Pegi potrafi zejść ze spalaniem poniżej 3 l/100km. Więc na 2l rezerwy powinienem dojechać. W trakcie jazdy już obmyślaliśmy plany awaryjne jak to Konrad pojedzie po paliwo i przywiezie mi w butelce po coli. Jednak jak zobaczyłem stację na horyzoncie było już lżej - wiedziałem że najwyżej będę pchał. Uff 😅, dojechałem o własnych siłach. Od tej pory na każdym postoju co 1h na stacji tankowałem żeby utrzymywać cały czas stan  pełnego baku

Na drugi dzień właściwie przejazd dalej autostradami przez Bułgarię odbył się bezproblemowo, a dzięki temu że jest w UE to nawet zasięg internetu tam był 🙂. Motocykle po Bułgarskich autostradach jeżdżą za darmo.


To co zasługuje na uwagę to autostradowa granica z Turcją.
Ogółem byłem pod wrażeniem, bo takiego dużego parkingu i takiej ilości ciężarówek w jednym miejscu to jeszcze nie widziałem.
Do tego będąc przyzwyczajony do około unijnych małych przejść - bo na takich najczęściej jeździmy - byłem zaskoczony tym że po przejściu pierwszych bramek ujechałem jakieś 300 m i trafiłem na drugą bramkę. Tam kontrola, jazda parę set metrów i trzecia bramka. Za następne parę set metrów czwarta bramka która była już ostatnia. Co tam było sprawdzane…nie wiem.
Na bramce nr 1 chcieli dowód osobisty/paszport i dowód rejestracyjny.
Na bramce nr 2 pani sprawdzała tylko zieloną kartę do pojazdu.
Na bramce nr 3 znowu był dowód rejestracyjny, a właściwie to chcieli sam numer z tablicy, ale łatwiej było podać cały dowód niż dogadywać po turecku 😂.
Na bramce nr  4 znowu komplet czyli dowód osobisty i rejestracyjny. Tutaj nawet zaglądnęli do bagażnika 😅

To co nas tutaj zaskoczyło to zmiana czasu bo do hotelu planowaliśmy przyjechać około 22:00, a byliśmy około 30 minut po północy. Z czego godzina to zmiana czasu w Bułgarii, ale że czas się zmienia zorientowaliśmy się dopiero w Turcji 🫣.
Czyli 1h obsuwy na 10h trasie z przejściami granicznymi to dobry wynik.

Pierwsze spotkanie z turecką kulturą - poza wakacjami “all inclusive”

Pierwszą zaskakującą rzeczą było fakt że po 23:00 na stacji benzynowej nie dało się kupić karty SIM. Dziwne nie? W Polsce, a nawet na Bałkanach startery sprzedają nawet na stacjach benzynowych….to tak pół żartem pół serio.
Dziwne było dla nas to że pracownik stacji gdzie chcieliśmy kupić startery proponował nam herbatę. Dwóch obcych typów, ubranych jak kosmonauci - dlaczego to istotne później się wyjaśni -, a on mówi że właśnie zaparzył sobie “czaj” i czy też chcemy.
Z UE i innych turystycznych miejsc (również w Turcji) jestem przyzwyczajony że nie ma nic za darmo i za taką herbatkę trzeba zapłacić..otóż nie jest to prawdą.
Jak się okazuje w Turcji - a im dalej na wschód tym to bardziej jest odczuwalne - są bardzo gościnni. Herbatkę…zwaną “czaj” (bo tak nazywa się herbata w Turcji, Bułgarii, na Bałkanach…wszędzie poza Polską) dostaniesz za darmo.
Na stacjach stoją najczęściej duże termosy, gdzie możesz nalać sobie czaju za darmo.
W knajpach herbatki nie doliczali do rachunku. Cóż wówczas tego nie wiedzieliśmy więc odmówiliśmy zakładając że będzie trzeba płacić i że mamy własny prowiant, a godzina ponagla to napoiliśmy się zimną wodą z butelek.


Zaskakująca turecka gościnność

Podejrzanie gościnny właściciel

Ciekawym i nowym przeżyciem było dla mnie jak kelner powiedział że nie dostanę herbaty do posiłku, muszę zamówić coś do picia. Herbatę da mi po. I rzeczywiście, do posiłku zamówiłem cole, której nawet nie otwarłem. A po posiłki dostałem herbatkę żeby przy niej posiedzieć i nie była ona doliczona do rachunku.
Innym razem w rodzinnej knajpce kelnerka - prawdopodobnie córka właściciela - powiedziała że nie ma herbaty i kawy w menu…cóż. Zamówiliśmy coś innego. W międzyczasie właściciel gdzieś wyszedł i wrócił z kawa i herbatą dla nas - obstawiam że poszedł do domu 🙂.

Kompletnym zaskoczeniem był człowiek w miejscowości  Karabük, hotelik Guney Konak & Otel.
W internecie Konrad znalazł jakiś tani hotelik, do którego przyjechaliśmy w nocy.
Wszystko dookoła było zamknięte, a światła wyłączone - wyglądało mało zachęcająco.
Po krótkiej rozmowie po angielsku i przy pomocy tłumacza od G ustaliliśmy że jest miejsce i możemy spać.
I tu moje zaskoczenie ponieważ gospodarz zapytał czy jesteśmy i kazał nam usiąść przy stole, następnie podał herbatkę.
Kiedy na pytanie “czy możemy zobaczyć pokój” usłyszeliśmy w odpowiedzi “nie”, mocno się zdziwiłem - co jest grane, przecież miał być pokój?.
Po chwili - przy pomocy tłumacza - gospodarz dodał że pierwsze “musimy” zjeść.
Następnie podał obiadokolację składającą się  z 3 dań. Gdzieś przez myśl mi przemknęło że dostaliśmy środki znieczulające i rano obudzimy się bez nerki 😱.
Po jedzeniu właściciel pokazał pokój, wpuścił nas motocyklami na zamykane podwórko - pewnie po to żeby nie było śladów jak już nas pokroją na organy, po co ma się sam szarpać z motocyklami 😂.
Rano ... wszystko wyglądało lepiej, gospodarz okazał się bardzo miłym i sympatycznym człowiekiem, a nerki były na miejscu 🙂.
Dla mnie to było zaskakujące, bo chciałem się tylko przespać, z tyłu głowy myślałem co zjem na kolację, a tu za tanie pieniądze prócz noclegu zostałem również nakarmiony kolacją i śniadaniem. I to wszystko było we wcześniej ustalonej cenie za pokój, która była śmieszna w porównaniu do “erłopejskich”.

Właściciel  Guney i my 😁

 Oczywiście zdarzają się również cwaniaki, bo na turyście każdy chce zarobić. Jeżeli robią to w sposób subtelny to nie problem, mnie najbardziej zdenerwował gość na kempingu, który powiedział cenę w lirach, następnie przeliczają ile to jest w euro mnożył coś przez 30, później mówiąc że on nie ma wydać w euro to nam wyda w lirach i wtedy mnożył już przez 20, a w ogóle to wmawiał nam że on przyjmuje tylko “papierowe pieniądze, bo monet nie da się sprzedać po ich wartości” 😏…tak czy inaczej ostatecznie dostał liry w gotówce, ale mam nadzieję że rozumiesz co tu było irytujące z mojego punktu widzenia.

Kawa i obiad u wulkanizatora

Całą przygodę opisuje w części o warsztatach tutaj jednak zaznaczę że nawet podczas wizyty u wulkanizatora zostaliśmy ugoszczeni wodą butelkową, później kawą, właściciel ściągnął dla nas mechanika z innego warsztatu, a przy okazji zjedliśmy obiad. Wg. mnie można to uznać za objaw gościnności. Oczywiście za wszystko zapłaciliśmy, ale równie dobrze serwis opon mógł powiedzieć że motocykli nie obsługuje i zakończyć sprawę. A jednak zajął się nami od początku do końca - bardzo miłe zaskoczenie. 


Innym przykładem gościnności było kiedy właściciel - nazwijmy to knajpy - w sytuacji awaryjnej pozwolił nam za darmo rozstawić namiot na swoim ogródku. Nawet że skorzystaliśmy z toalety i wody to nic nie policzył.

Infrastruktura dla zmotoryzowanych

Stacje paliw

Że paliwo będzie tanie w okolicach 5,30 to wiedzieliśmy, jednak Ilość i gęstość stacji benzynowych w Turcji w sumie nas zaskoczyła.
Nie tylko w dużych miejscowościach, ale w mniejszych przy autostradach, drogach szybkiego ruchu, a czasem na różnych zapupiach potrafiła być stacja benzynowa.
Stacje benzynowe były różnych marek.
My staraliśmy się tankować na ich lokalnych stacjach lub znanych nam markach unikając marek rosyjskich. Raz sytuacja życiowa nas zmusiła do tankowania się na Lukoil…cóż było ok
Naszymi ulubionymi markami do tankowania był Shell i BP, głównie dlatego że tam były “normalne europejskie” toalety. Tak tak teraz to brzmi śmiesznie, ale kiedy jesteś w potrzebie i wchodzisz do toalety, a tam jest tylko dziura w ziemi i wąż ogrodowy podłączony do kranu żeby się podmyć stwierdzasz że “znowu musisz walczyć o przeżycie na wakacjach, zamiast odpocząć w komforcie”.
Swoją drogą zabawne jak zmienia się postrzeganie komfortu 😂. Na początku człowiek chciałby mieć czystą deskę, umytą podłogę, 5-cio warstwowy papier toaletowy, pachnące mydełko, ciepłą wodę w umywalce…jak parę razy musiał korzystać z dziury w ziemi i "szlaufa" to nagle okazuje się że komfortowy kibelek to jest tam gdzie da się po prostu usiąść w spokoju 🤣

Dla takiego Europejczyka jak ja zaskakująca też była procedura tankowania.
O ile na przygranicznej stacji za zgodą “nalewacza” jeszcze samodzielnie zatankujesz o tyle im dalej na wschód nie ma o tym mowy.
Ma to swój urok, bo pewnie jak płacisz gotówką to tak jak lokalni podjeżdżasz dajesz panu pieniążek do ręki, a on ci tankuje odpowiednią ilość paliwa i po prostu odjeżdżasz.
W przypadku takich turystów jak my, którzy nie dość że chcieli do pełna to jeszcze płacili kartą, procedura tankowania była znacznie bardziej skomplikowana 🤣.
Pierwsze “nalewacz” zadawał pytania. Jak już się dowiedział - a my nauczyliśmy się że trzeba mówić -  “bezin full” to procedura wyglądała następująco: 

1. Spisanie numeru rejestracyjnego i wklepanie do komputera przy dystrybutorze.

2. Włożenie pistoletu do baku.
3. Odblokowanie możliwości nalewania przy pomocy karty zbliżeniowej. Tutaj nalewał “nalewacz”  - samemu już się nie dało, co w sumie dobrze, bo tureckie pistolety działają zero-jedynkowo albo pistolet leje tak mocno że wszystko zalewa albo nic nie leci, w pistoletach UE jest wyczucie nacisku.
 
 
4. Po nalaniu do “full” pan drukował karteczkę i kazał iść do marketu.

 
5. W markecie płaciło się kartą…czasem wymagało to sprawdzenia trzech terminali, a na końcu zadziałał taki wyciągnięty spod lady - ale o tym później.
6. Po zapłaceniu dostawało się dwie karteczki. Należało wrócić do pana "nalewacza" i oddać mu jedną z nich.

 
7. Koniec procedury 😂


Serwisy

Z dostępnością serwisu trudno nam się wypowiedzieć ponieważ widać było ich dużo szczególnie oponiarskich, ale kiedy przedziurawiliśmy opony zrobiło się pod górę.
Wypada opowiedzieć historię w skrócie która zaczyna się od tego że po przespaniu nocy na ogródku knajpy pojechaliśmy szukać serwisu opon.
Okazuje się że w Turcji jest ich pełno i to potrafi być nawet sześć koło siebie.
W pierwszym okazało się że naprawiają tylko traktory i odesłał nas do drugiego.
W drugim jak młode chłopaki się z nas pośmiały proponowały załatanie dziury sznurkiem butylowym…czyli chcieli zrobić w sumie to samo co my, ale dzięki temu nauczyliśmy się że trzeba pytać o naprawienie opony “od środka”. Będąc już nieco poirytowani stwierdziliśmy że jedziemy do ASO Hondy, które było w tym mieście…cóż tam nie chcieli nawet z nami gadać 🤣.
Ostatecznie po czterech nieudanych próbach plan był pojechać do piątego, do którego nie trafiliśmy, ale przez przypadek trafiliśmy do serwisu opon z pod marki Continental.
Jest to o tyle istotne że serwis wygląda naprawdę porządnie. Podczas gdy inni oponiarze wyglądali jak dziuple do rozkradania samochodów na części ten prezentował się naprawdę dobrze.
Właściciel pierwsze kazał nam poczekać, później poczęstował nad wodą, następnie dalej kazał czekać… po jakiś pół godziny powiedział że musimy jechać do serwisu motocyklowego, a gdy zaczęliśmy się zbierać powiedział żeby poczekać jeszcze chwilę.
Okazało się że ściągnął mechanika motocyklowego do siebie ponieważ on takiego nie miał, bo zajmował się tylko oponami samochodowymi. 


Tutaj nauka na przyszłość: szukać należy albo mechanika motocyklowego albo umieć samodzielnie zdjąć koło i dać tylko oponę do naprawy. Niestety tutaj jest inaczej niż w Polsce gdzie jak wulkanizator zajmuje się motocyklami to potrafi zdjąć, wyważyć i założyć koło w motocyklu
 W Turcji nie jest to tak oczywiste i wulkanizatorzy zajmują się samochodami, wymianą opon w motocyklach zajmują się mechanicy motocyklowi… Co jest dla nas dość zabawne i zaskakujące ponieważ w mieście w którym jeździło więcej jednośladów niż jest zarejestrowanych w całej Małopolsce nie mogliśmy znaleźć wulkanizatora od motocykli …teraz już wiemy dlaczego 🤣.
Istotne jest to że cała akcja zajęła ze trzy godziny, więc w międzyczasie zgłodnieliśmy. Obok warsztatu była knajpa, więc tylko poszliśmy do właściciela się zapytać czy jest tam dobre jedzenie. On zabrał nas do knajpy przetłumaczył z tureckiego na angielski co jest do jedzenia, a później przekazał nasze zamówienie kucharzowi. Najbardziej zdziwił nas jednak fakt że jak poszliśmy zapłacić, dowiedzieliśmy się że “sklep z oponami za nas zapłacił” 🤩.
Podsumowując serwisy są różne, ale jak już trafisz do takiego który chce się Tobą zająć to starają się być naprawdę pomocni i traktują cię jak swojego gościa którym muszą się zaopiekować.

Jak powiedziałem cała akcja łatania opon trwała około trzech godzin i kosztowała nas 58 euro, w cenie była kawa, woda i obiad oraz ściągnięcie mechanika motocyklowego żeby zdjął koło…cena podobna do polskich, licząc że mieliśmy trzy dziury i łatanie każdej w okolicach 80 zł.

Ekipa serwisu opon
 

I tu kolejna nauka na przyszłość: pytać tylko o łatanie opony, bo wiemy jak zdjąć koło. W całej tej historii ten mechanik motocyklowy w ogóle nie był nam potrzebny, ale zanim się zorientowaliśmy po co on go ściąga…było już po…ahh zestresowane, głodne ciemniaki nie wpadły na to żeby zaproponować iż sami zdejmą koło, a serwis ma tylko naprawić oponę…kolejna lekcja.

Może całość tej historii wynika z podziału obowiązków który w Turcji zauważyliśmy, a o którym napiszę jeszcze później.
Zabawne również było to że mechanik motocyklowy - ten główny - był przez nich nazywany "master". U nas chyba nie mówimy mistrzu do mechanika - ja na pewno🤣.

Jakość dróg

Boczna droga w Turcji

Fragment najbardziej interesujący i zaskakujący - nas najbardziej zaskoczył - bo jakość dróg jest bardzo różna…choć schemat jest powtarzalny.

Autostrady i drogi główne są dobrej jakości.
Drogi boczne albo - jakby to powiedzieć - dojazdowe pomiędzy dwoma drogami głównymi są już bardzo różnej jakości do tego stopnia że nie ma asfaltu.
Przez jakieś malutkie miejscowości i wioseczki z drogą dojazdową jest różnie, ale ciekawe jest że w małych miejscowościach najczęściej jest położona kostka brukowa.
W górach potrafi być droga utwardzona, ale to nie jest asfalt to jest tak jakby rozsypać kamienie, a później wylać na nie coś co je skleiło razem.
Mała drobna dróżka wzdłuż wybrzeża którą planowaliśmy jechać … okazało się że tam jest totalny off road - mimo tego że jesteśmy twardziele i jedziemy tam gdzie GS-iarz nie da rady - odpuściliśmy i zawróciliśmy.
Ogólnie jak po godzinie jazdy schodziłem z motocykla czułem mrowienie w końcówkach palców, porównałbym to do pracy młotem udarowym.
Po takich przeżyciach znów zaczął chodzić mi (i nie tylko) po głowie pomysł ADVa i Afryki, która łączy się z moim marzeniem.

Miejsce w którym stwierdziliśmy że nawet Pegi i Tracy mogą sobie nie poradzić

Jak już wspomniałem drogi główne zbudowane jak siatka z jednego dużego miasta do drugiego więc jesteś w stanie przejechać całą Turcję drogami dobrej jakości. Problem w tym że to są drogi na wprost i nie widokowe. Każda próba skrócenia sobie drogi i jechania inaczej skutkuje tym że trzeba jechać po “bezdrożach”.

Tymczasowy most ziemny

Ruch w Turcji jest… w dużych miastach jest ogromnych, na drogach głównych poza miastami - to zależy, bo na jednej jest mniej na innej więcej. Natomiast na autostradzie cały czas ktoś jedzie i zawsze są ogromne ilości ciężarówek.

I tu trzeba wspomnieć o kolejnej przygodzie na autostradzie właśnie.
Utknęliśmy w 3km tunelu, w spalinach, hałasie i bez widoków że będzie lepiej 😂.
W sumie jak nad tym myślę z perspektywy to było dość niebezpieczne, bo po 40 minutach w spalinach ciężarówek naprawdę mogło się zakręcić w głowie czy nawet zemdleć…filmik z tego wrzucę na YouTube, bo dla nas było to przeżycie samo w sobie…choć było zabawne, a muzyka z ciężarówek podkręcała klimat. My przejeżdżając małym motorkiem między wielkimi ciężarówkami czuliśmy się jak Bond w scenach gdzie motorówką śmiga między kontenerowcami 🤣😰.

Jazda między tureckimi TIR'ami w korku na autostradzie

Autostrady i opłaty

Autostrady w Turcji są płatne. Nie ma co prawda bramek, ale jest dużo kamer więc opłaty są ściągane.
Jadąc od Sofii głównym przejściem granicznym na autostradzie po stronie tureckiej spotkać już można sprzedawców winiet.
Generalnie zasada działania winiet w Turcji jest taka że kupujesz kartę przedpłaconą i ją doładowujesz.
Następnie przyjeżdżasz przez autostrady, kamery czytają rejestrację i pieniądze schodzą z Twojej karty. Karty ponoć można załatwić w dużych miastach na poczcie, w banku czy wybranych stacjach benzynowych - w teorii, bo próbowaliśmy na 3 stacjach i nic z tego.
My skorzystaliśmy z drugiej opcji, która była dla nas wygodniejsza, ale nie wiem jak to może się skończyć.
Opcja druga to jeździsz ile chcesz, a martwisz się później 😆.

Na poważnie
Wchodzisz na stronę
https://webihlaltakip.kgm.gov.tr/WebIhlalSorgulama//Sayfalar/Sorgulama.aspx#aspKgm

Podajesz ciągiem numer rejestracyjny, kraj rejestracji. Podajesz wynik działania matematycznego i po spacji przepisujesz cyfry.

 

 Tutaj pojawiają się opłaty za naliczone przejazdy.

Lista naliczonych opłat

Problem w tym że pojawiają się dość późno. Według - jakiś tam przepisów - ma się zapłacić za przejazd w ciągu 15 dni, a na tej stronie potrafią się pokazać po 14 dniach.
Tak czy inaczej w mojej sytuacji wyglądało tak że jak opłata się pojawiła to zapłaciłem. 

Wybierasz za co chcesz zapłacić i klikasz zapłać (Odeme)
 

Płatność jest normalna, klika się zapłać, podajsz numer karty, pieniądze schodzą z konta. 

Podajesz dane karty płatniczej

Zapłacone

Konrad dla eksperymentu nie zapłacił, w internecie straszyli że wtedy przy wyjeździe na granicy będzie trzeba wszystko uregulować.
Skończyło się tak że ja zapłaciłem, a on na granicy nic nie zapłacił mimo tego że na stronie również miał do zapłaty tyle samo co ja.
Należy jednak pamiętać że większość kamer jest nastawiona na samochody, bo robiła zdjęcie od przodu, a motocykle mają rejestrację z tyłu więc w sumie nam zostały naliczone tylko dwie opłaty.

Nie chcę ci doradzać tej drogi żeby uniknąć nerwów przy wyjeździe jakby przez przypadek na granicy kazali coś płacić, aczkolwiek nie da się zaprzeczyć że była to najwygodniejsza forma jeżdżenia i płacenia.

Sugestie ruchu drogowego

Jazda po tureckich drogach jest cóż…..wymaga mocnych nerwów, szybkiego dostosowywania się i asertywności 😜.
Generalnie obowiązuje tam zasada “jedź albo giń”.

 Wyobraźnia kierowców

Oprócz sugestii ruchu drogowego tureccy kierowcy mają bardzo dużą wyobraźnię, a konkretnie:

  • Limity prędkości praktycznie tam nie istnieją, znaczy są znaki i przepisy ogólne jednak nikt ich nie przestrzega. Jedynie tam gdzie są odcinkowe pomiary prędkości auta wyraźnie spowalniają. Cała reszta zależy tylko od wyobraźni kierowców i ograniczeń ich pojazdów.
  • Ilość pasów oraz linia ciągła również zależy od wyobraźni Turków. Przykładowo na dojazdach do skrzyżowań - szczególnie na rondach - na ulicy są narysowane dwa pasy, ale że jeszcze jest kawałek miejsca po bokach to nic nie stoi na przeszkodzie żeby wyobrazić sobie iż są tam cztery pasy. Tak tak dokładnie, na rondzie są narysowane dwa pasy na jezdni, ale tureccy kierowcy widzą tam cztery i w ten sposób jeżdżą.
  • Wyobraź sobie że mijasz swój zjazd na drodze szybkiego ruchu albo jedziesz do znajomego. Teraz wyobraź sobie że nie będziesz jechać gdzieś do nawracania albo do kolejnego zjazdu. Co zrobić? No po prostu jedziesz pod prąd aż dojedziesz do skrętu który cię interesuje 😂. Oczywiście nie że całkiem to jest “na żywioł”, tureccy kierowcy jadą wtedy zazwyczaj poboczem tak żeby jakieś minimum bezpieczeństwa zachować. Samochodów jadących w ten sposób zazwyczaj nie widzieliśmy w dużych miastach o ogromnym natężeniu ruchu, występowały tylko w mniejszych. Natomiast jednoślady jeździły wszędzie, ale o tym kawałek niżej.
  • Widzisz pieszych przy drodze, nawet na przejściu? Wyobrażasz sobie że możesz zahamować, bo ci wejdą pod koła i będzie problem? A teraz wyobraź sobie jak Ci pozostali kierowcy “rozjadą tyłek” jeśli się zatrzymasz. Tak, pieszy w Turcji jest na samym dole drabiny ruchu drogowego. Mieliśmy taką sytuację gdzie Konrad lekko tylko zaczął spowalniać w terenie zabudowanym, a kierowca zanim - chyba się zagapił bo - dość szybko dojechał mu do “zderzaka”, nacisnął gwałtownie hamulce, strąbił go, przeskoczył na drugi pas i pojechał dalej. Tak więc nie jest wskazane hamowanie bez wyraźnego - widocznego dla wszystkich - powodu do zatrzymania, np: korek czy zawalona droga.

Jednoślady żyją swoim życiem

Jeśli czytasz ten artykuł prawdopodobnie jeździsz na motocyklu, skuterze czy innym jednośladzie, dlatego ucieszy cię wiadomość że w Turcji jednoślady są traktowane z dużym “przymrużeniem oka”.  
Odnosiłem wrażenie że skutery i motocykle są tam traktowane jak taki większy i szybszy rower.
Objawiało się to tym że jeździły … wszędzie.

Honda PCX przedzierająca się między ludzimi na przejściu


Znaczy że nie tylko między samochodami w korku, nie tylko że wyprzedzały pasem awaryjnym czy poboczem.
One jeździły po chodniku - tam gdzie chodzą ludzie -, częsty był widok jazdy pod prąd gdzieś bokiem drogi żeby wrócić do najbliższej uliczki.
Bardzo często nawracały na przejściach dla pieszych - bo po co jechać do najbliższego skrzyżowania?
Ale co w tym wszystkim jest najlepsze, tureccy stróże prawa zupełnie się tym nie przejmowali akceptowali to wręcz.


Jandarm na “motorze”

Dla mnie największym szokiem i zabawną sytuacją było spotkanie jandarma (policjanta) po pracy.
Dojechał do nas gość na jakimś sportowym motocyklu - co prawda klasy 250-300 - miał na sobie bluzę podobną do crossowców i kask. To że miał kask już przykuło naszą uwagę, bo nie jest to powszechny widok w Turcji.
No i wystartował spod świateł dość żwawo do następnych świateł, więc stwierdziliśmy że jedziemy za nim. Na kolejnych światłach kiedy za nim stałem zorientowałem się że ma pistolet przy pasie, ubrany jest w szturmówki i na spodniach ma napis jandarma - jak się dalej przyglądałem było widać że pod bluzą ma mundur.
Teraz - co najlepsze - że był już po pracy to jak wystartował na kolejnych światłach nie przeszkadzało mu to że byliśmy w terenie zabudowanym, rozpędził się do co najmniej 110km/h wbił się między samochody przejechał na “późnym pomarańczowym” tak że my - mięciuchy z Europy - odpadliśmy i to dość szybko 🤣.
Dla mnie to było zabawne ponieważ kiedy oni są w pracy mają zawsze włączone koguciki w samochodach, jeżdżą grzecznie i przepisowo.
U nas policjanci po pracy albo są po cywilnemu - to ich nie widać - albo tych których widywałem jadą “w miarę kulturalnie”. Nawet że w Polsce pojedzie 70 tam gdzie jest 50km/h to nie problem.
Tam gość który był po pracy ale miał na sobie mundur na swoim prywatnym motocyklu w terenie zabudowanym gdzie jest 50km/h rozpędził się dwukrotnie przekraczając prędkość i wykonał inne manewry - u nas uznawane za co najmniej niebezpieczne i nieprzepisowe - kompletnie niczym się nie przejmując. …🤔 W sumie policjant też człowiek 😁.

Bentley na służbie

Skuterem po chodniku

Inna zabawną sytuacją dotyczącą jednośladów była knajpa w Istambule gdzie siedzimy, a skutery przejeżdżały na deptaku - który miał może z 1,5 metra szerokości - zahaczając kierownicą prawie mnie i innych którzy siedzieli w knajpce. A co najlepsze ludzie im jeszcze schodzili z drogi. 

Jednoślady jeżdżące po chodniku między ludźmi to norma

Po co ci kask

Jak powiedziałem jazda w kasku to była mniejszość.
A wśród tej mniejszości można wyróżnić tych którzy jeździli w jakimś kasku  - na przykład budowlanym - i tych co jeździli w kaskach motocyklowych - już niezależnie od marki i klasy kasku. Niektórzy mieli ze sobą kask. Kask mieli tyle że mieli go założonego na łokieć albo jako pasażer wieźli go w ręce, a nie na głowie - w wyniku tego zacząłem się zastanawiać czy przepisy mówią że “masz mieć kask”, a nie precyzują gdzie on ma być ? 🤔

Mimo to jest bezpiecznie

Najlepsze w tym wszystkim jest to że mimo iż ruch jest potworny, przepisów - można powiedzieć - nie przestrzegają, to mimo wszystko uważają na siebie, a szczególnie uważają na jednoślady i jak tylko mogą robią miejsce żeby przejechały dalej.
W Polsce często da się zauważyć jak jadący przed tobą po prostu wrzuca kierunkowskaz, zmienia pas nawet nie zastanawiając się czy ktoś za nim jedzie. W Turcji wbrew pozorom uważali na siebie przed każdym manewrem widać było że zerkają lusterka, bo odbijali w ostatniej chwili albo nie zmieniali pasa póki się ich nie wyprzedziło.

Dojenie turystów aż…przykro

Nie jednostki, ale Turcja jako państwo, cały mechanizm jest nastawiony na dojenie turystów. Rozumiem że na turystach trzeba zarobić i są skubani w miejscach “turystycznych” ale tutaj całe państwo na tym zarabia, więc nie można się dziwić że obywatele tym bardziej próbują skubać.

Karta SIM Tureckich sieci komórkowych

Karta SIM dla obywatela kosztuje paręnaście lir czyli parę złotych.

Karta SIM dla turysty - nie pamiętam w lirach, ale w przeliczeniu na PLN - wychodziło 170 zł. 170 zł za starter, którego będziesz używać parę dni. Fakt w tym starterze jest ileś naście GB, do tego nieograniczona transmisja w WhatsAppie i minuty rozmowy no ale bez przesady. Na Bałkanach w 2023 roku starter dla turysty w którym też były gigabajty minuty i sms-y kosztował 10 euro czyli jakieś 44 zł i działał we wszystkich państwach bałkańskich. Najgorsze jest w Turcji że trzeba kupić ten starter, bo bez niego internet kosztuje jakieś tysiące za GB 😱.

Turkcell karta SIM
 
Może trzeba było się targować, może trzeba było powiedzieć że zwykłą kartę chcemy…cóż, nie byliśmy na tyle rozgarnięci, więc zapłaciliśmy dużo.
Faktem jest że na drugi dzień po uruchomieniu karty przyszły sms-y z informacją “ten numer nie jest zarejestrowany zostanie dezaktywowany za dwa miesiące”, może jest więc tak że tanie numery są dla obywatela i obywatel musi się zarejestrować.
Znów wracamy do tego że jeżdżąc po UE internet kosztuje mnie +/- 8zł/GB, więc jadąc do Czech czy Słowacji, a nawet Grecji nie zastanawiam się nawet nad kartą SIM … czyli UE coś tam daje 🤔.
Podsumowując:
My kupiliśmy startery sieci Turkcell i Vodafone w cenach +/- 170zł. Zasięg komórkowy był praktycznie wszędzie gdzie byliśmy. Mimo wszystko zalecam wkalkulować to w koszty wyjazdu i zaopatrzyć się w tamtejsze karty.
Przy zakupie kart SIM sprawdzają paszport! Ja wjechałem do Turcji na dowód osobisty, więc paszportu nawet nie miałem, przez co wynikł problem. Sprzedawca nie chciał dowodu, chciał tylko paszport (dobrze że Konrad go miał), w którym sprawdził tylko pieczątki z wjazdu, nic więcej….Jak poszliśmy do innego sprzedawcy to on tak poczarował, że sprzedał kartę SIM bez paszportu, więc da się 😉.

Ceny biletów

Bilety do różnych atrakcji turystycznych też są przesadnie drogie.
Wejście do Troi czy Pamukkale kosztowało 40€. Co śmieszniejsze w cenniku jest napisane że przyjmowana jest tylko lira, więc tak musisz mieć ich pieniądze. Swoją drogą zastanawiałem się czemu cena jest podana w euro, a rozliczają się w lirach.
Jedynym co mi przyszło do głowy to fakt że mają dużą inflację, więc żeby nie zmieniać cennika co tydzień to mają na stałe ceny podaną w euro, a żeby zapłacić za wejście sprawdzają kurs i wychodzi cena w lirach.
Jest to o tyle istotne że tak jak my chcąc wejść na górę Nemrut powinniśmy zapłacić 20€ za wejście, ale nie mieliśmy pieniędzy, więc musieliśmy w barze obok kasy wymienić euro na liry I tak oto wejście kosztowało nas 25 €.
Idąc dalej, wejście do cysterny bazyliki dla turysty jest cztery razy droższe niż dla obywatela. Informacja wprost ze strony:
  • Foreign Visitors Ticket : ₺880,00
  • Local Visitors Ticket : ₺220,00
Bilety doradzam Ci kupić na stronie poniżej - przy wejściu do cysterny stoi ogromna kolejka i są dwa wejścia. Pierwsze dla tych co chcą kupić bilety na miejscu przy kasie, drugi jest dla tych co mają bilety online. Jak my byliśmy to do kasy była kolejka na dwie godziny stania, a ci co mieli bilety online wchodzili praktycznie bez kolejki, bo tylko kontrolerka sprawdzała je czytnikiem przy wejściu 😁.

https://www.passo.com.tr/en/event-group/yerebatan-sarnici-the-basilica-cistern-istanbul-muze-biletleri/247613
Jeśli przy wejściu natkniesz się na gościa, który będzie wmawiał że załatwi wejście VIP, bez kolejki za cenę 200lir od osoby + cena biletu to - mimo pierwszego skojarzenie Konrada - może to nie być oszust. Prawdopodobnie gość kupi bilety online co możesz zrobić samemu.

 
Wracając jeszcze do tych cen biletów po 40 euro, nie czytałem całego regulaminu, ale podejrzewam że tam też dla obywateli było taniej. Obserwując kolejkę widziałem że większość ludzi miała przygotowany dowód osobisty, tak więc …doimy turystów.

Swoją drogą nie kojarzę żeby gdzieś w unii europejskiej były aż takie różnice w cenie albo było taniej dla obywatela. Dla seniora, juniora…ale innej ceny na podstawie obywatelstwa nie spotkałem. No nie licząc przez pewien okres węgierskich stacji paliw…
Czyli coś ta UE jednak daje…


Co warto zobaczyć?

Co warto zobaczyć? Trudno powiedzieć na pewno widoki są ładne, na pewno warto zobaczyć Stambuł. Na górę Nemrut też polecam się wybrać - może nie dla samych pomników, ale, - dla rewelacyjnych widoków dookoła. 
 
Posągi na górze Nemrut


Cysterna jak podsumował Konrad “zalana piwnica”, jeśli interesują cię jakieś antyczne budowle czy taka architektura to polecam, dla mnie nie było to ciekawe przeżycie.
Efez … nie byliśmy w środku ze względu na cenę biletów, a jak rozmawiałem później z kimś kto tam był to podsumował że “nie warto tam iść, bo wszystkie te miejsca zostały już tak przekopane przez archeologów że nie zobaczysz tam nic oryginalnego”.
Do przemyślenia jest Pamukkale - wygląda ładnie, ale uważam że cenę ma za wysoką…lub w tej cenie powinna być możliwość wymoczenia się w tych samych źródełkach co Juliusz Cezar 😜.
Kapadocja…Można zobaczyć szczególnie te miejsca które są za darmo, bo to jest rozległy obszar. My trafiliśmy tam gdzie lokalni, więc wstęp kosztował nas tylko tyle żeby kupić od pana na parkingu, który pilnował nam maszyn, lody.

Najważniejsza konkluzja jest taka:
Na Kapadocję potrzeba jeden cały dzień.

Kapadocja - zdjęcia do filmu czerwona planeta 😀
 
Żeby pochodzić trochę po Stambule i zwiedzić choć szczęści jego atrakcji zarezerwuj sobie co najmniej trzy dni, a najlepiej tydzień…i przygotuj worek pieniędzy na bilety wstępu. Chyba że chcesz chodzić tylko po miejscach darmowych, zobaczyć bazary, Błękitny Meczet to trzy dni wystarczy. 
 
Turcja Błękitny Meczet
 
My do Hagia Sophia nie dotarliśmy ze względu na cenę biletu - 50 €  - konieczność stania w kolejce ze 3 godziny 😰, jednak z wewnątrz ładnie wyglądało.
Rzecz w tym że my z Konradem nie jesteśmy miłośnikami nieruchomości więc…my prędzej polecimy inne ciekawsze widokowe miejsca jak g. Nemrut.

Wracając na część europejską Turcji warto się przejechać mostem. Kosztuje troszkę taniej niż prom bo 75 lir, a jest to most wiszący nad turecką cieśniną Dardanele, który ma najdłuższe środkowe przęsło, nazwa to Most Canakkale 1915. Jeśli interesują cię takie konstrukcje to będzie dla ciebie atrakcja, jeśli nie po prostu przejedziesz się “najdłuższym wiszącym mostem na świecie”.

Kuchnia lokalna

Myślę że tu Konrad miałby dużo do powiedzenia, bo generalnie codziennie jedliśmy jakiegoś kebaba 🤣 (Adana, ciger, doner…), do tego trochę baklawy i tureckie słodycze.
W sumie tureckie słodycze jako batoniki i inne ciastka były smaczne.

Kebab

Będąc w Turcji trzeba zjeść kebaba. Możesz się zdziwić że oni nie podają ich domyślnie w bułce. Jest na talerzu w towarzystwie sałatek i innych dodatków. Można też spotkać wersję zawijaną w placek typu tortilla - jednak ta wersja jest zazwyczaj na wynos lub w małych budkach, gdzie jest mało stoliczków.
Döner kebap to tradycyjny znany z europy kebab obracający się na pionowym rożnie - w końcu döner znaczy obrotowy/obracać.
Generalnie mięsny kebab z obrotowego rożna.
Ciğer kebap to z kolei kawałki mięsa i warzyw grilowane na krótkim patyku - czyli po prostu szaszłyki.
Kebab Adana to danie mięsne na szaszłyku, pochodzące z południowo-wschodniej tureckiej prowincji Adana. Tradycyjnie kebab Adana przygotowywany jest z ręcznie mielonego mięsa jagnięcego i tłuszczu z ogona, które zostały wymieszane, a następnie doprawione solą, czerwonym chili w proszku i drobno posiekaną słodką czerwoną papryką. Osobiście mam wątpliwości do tego czy jest ręcznie mielony w dzisiejszych czasach, nie mniej jest w smaku inny niż pozostałe. Będąc w mieście Adana - jednym z największych miast Turcji, w którym znajdziesz sporo zabytków - trzeba spróbować ich "firmowego" dania.
 

Baklawa

Klasyczną baklawę przygotowuje się z ciasta listkowego (filo/francuzkiego) przełożonego warstwami pokrojonych orzechów z cukrem lub miodem.

To tyle jeśli chodzi o klasyk, dzisiaj kupić można wariacje, równie smaczne i ciekawe.
Baklawę kupisz w sklepikach - tak jak u nas czekoladki i pralinki na wagę albo drożdżówki -, a właściwie piekarnio cukiernia. Były bardzo smaczne i świeżutkie.
Tutaj uwaga, w centrum Stambułu możesz znaleźć sklepiki z baklawą. Jest ona bardzo smaczna, bardzo duży wybór i droga. Coś jak u nas sklepiki z pralinkami typu Chocofee, Karmello, Mont Blanc czy inne firmowe sklepy Wedel’a i Wawel’a.
 
Ekskluzywna baklawa dla turystów 😅
 
Baklawę można również kupić małych ‘lokalnych’ sklepikach. Nie jest ona robiona pod turystów, jest do wyboru 1-2 rodzaje, jest smaczna i ….potrafi być 10 razy tańsza!

Maraş dondurması czyli tureckie lody

Zdecydowanie polecam oryginalne, tureckie lody, robione przez turka na straganie. Coś co u nas jest sprzedawane jako ‘lody rzemieślnicze’. Żadne kupne lody z marketu, tylko ‘rzemieślnicze’. Poza tym że pan lodziarz (kobiet w tym fachu nie widziałem) robi cię w bambuko - trzeba to przeżyć samemu - to lody są naprawdę smaczne i lekko ciągnące.
Nie znajdziesz takich u nas. Nie jest to tylko kwestia tego że te lody są robione z koziego mleka - bo i u nas takie znajdziesz - one mają również dodatki, dokładnie salep (nic groźnego, są to sproszkowane cebulki dzikich orchidei albo jej suszony korzeń) i w niektórych częściach Turcji dodaje się mastyks - żywicy zwanej gumą mastyksową. Gumę zbiera się z drzew gumowych rosnących na wybrzeżu Morza Egejskiego.

Turecki lodziarz

Warto jeść wszystko

Ogólnie jedzenie jest smaczne i przede wszystkim świeże. Nie ma czegoś takiego jak u nas że się podgrzewa jedzenie w mikrofalówce. Wszystko było świeże, ręcznie robione wręcz przy Tobie. Im mniejsza mieścina tym jedzenie świeższe i bardziej lokalne.
Zamawiając "hamburgera" za odpowiednik 20 zł dostajesz cały obiad z sałatką i dodatkami.

Tureckie "obwarzanki"
 
Ciekawą propozycją jest śniadanie - jajecznica na pomidorach, ale lekko pikantna. Niby proste ale coś innego i u nas się z tym nie spotkałem.

Zdecydowanie natomiast odradzam Turkish breakfast. Obstawiam że nazwa wzięła się prosto od english breakfast 🤣  , ale w przeciwieństwie do brytyjskiego śniadania tym sobie trudno pojeść.
Tu turkish breakfast to było jakieś pieczywo, jajecznica, kawałek szyneczki i kawałek serka, miodzik…generalnie za cenę turkish breakfast w restauracji możesz kupić składników w sklepie i przez cały tydzień mieć takie tureckie śniadanie 😂.

Turkish breakfast

Znawcą kuchni nie jestem żałuję tylko że nie próbowałem więcej innych lokalnych rzeczy, jednak było to związane z tym że zawsze docieraliśmy na miejsce zbyt późno żeby eksperymentować z kuchnią 😭.

Uwagi na koniec

Na koniec dodam że warto jeść naprawdę wszystko. Byliśmy w sklepie ze słodyczami gdzie wszystko było rewelacyjnie smaczne. Wyglądało czasem dość…obleśnie, ale było smaczne.
Byliśmy w wegetariańskiej knajpce, po trudnościach z dogadaniem się wreszcie zjedliśmy lawash/tortille z robionym tam humusem i mnóstwem warzywnych dodatków - które można było samemu wybierać. Pierwsze byłem dość sceptycznie nastawiony, ale że chciałem zjeść lekkostrawną kolację to się zdecydowałem, tak mnie i K smakowało że chcieliśmy tu przyjść na śniadanie…cóż okazało się że knajpka pracuje od 12:00 😢.
Powtarzająca się prawidłowością było im mniejsza lokalna knajpka w mniejszej miejscowości tym lepsze jedzenie. Jeśli będziesz przejeżdżać przez mniejsze miasteczka to warto zatrzymać się tam gdzie jedzą lokalni.
W tylko małych miejscowościach odnosiłem wrażenie że kuchnia nie jest tylko biznesem do zarabiania pieniędzy, pełni tam pewną rolę społeczną. W porze obiadowej połowa wioski schodziła się tam, zjeść, a później wracali do swojej pracy. Pomyśl, gdyby każda z tych osób miała wracać do domu coś skonsumować albo co gorsza gotować to schodziło by jej dużo czasu. Oczywiście można było brać ze sobą ‘kanapki’ do pracy, ale …przyjemniej zjeść coś przygotowanego na świeżo, a w chłodne dni miło jak to jest ciepły posiłek. I tak oto dochodzimy do tego że w społeczności jest ktoś kto gotuje dla wszystkich, aby mieli siłę i chęci do dalszej pracy (czy to usługach czy remoncie czy na polach) w trakcie dnia. Oczywiście nie jest to za darmo, ale jest tak przystępne cenowo że ludzie z tego korzystają.
Na przykładzie Krakowa (gdzie aktualnie mieszkam) idąc do jakiegoś lokalu trzeba liczyć się z kwotami 70-100zł za osobę za obiad. Nawet w “śmieciowym jedzeniu” trzeba już zostawić 40-50 zł…więc biorąc pod uwagę ile zarabiam na godzinę (na etacie) to nie utrzymałbym się przy życiu jedząc codziennie obiad na mieście. W Turcji w tych nie turystycznych miejscach, gdzie jadali lokalni było smacznie, świeżo i tanio. Mogę napisać że najmniej za obiad zapłaciłem 12zł, co jest - nawet dla Polaka - tak śmiesznie tanio że w domu to nawet bym garnków i kuchenki nie kupował gdyby dało się tak jeść. Te 12zł to około 100 lir, butelka wody (w Istambule na straganie) to był koszt 10 lir….mam nadzieje że rozumiesz iż chce przekazać że nawet dla turka koszty jedzenia na mieście są o wiele niższe w stosunku do jego zarobków niż Twoje w UE. Po prostu tam knajpa nie służyła do "szybkiego nachapania się", tam to była rola społeczne i knajpki często były prowadzone przez całe rodziny i czasem wręcz na parterach domów, gdzie u góry mieszkali.

Inne lekcje

Plaże

Z innych rzeczy na które mogę zwrócić uwagę po naszej majowej wizycie to plaże.
Plaże generalnie w Turcji są kamieniste - co pewnie nie jest dla ciebie zaskoczeniem -, ale w maju było widać że plaże są jeszcze nieprzygotowane, budki czy przebieralnie się dopiero budowały, niektórzy zbijali jakieś przystanie na skutery wodne czy inne rowerki, budki z jedzeniem na plaży jeszcze nie działały. Właściwie mniej więcej tak jak było na Bałkanach początkiem czerwca 🤣.
W jednym z hoteli wprost nam ktoś powiedział że nie znajdziemy tu nic do jedzenia, bo jesteśmy tydzień za wcześnie jeszcze nie jest wszystko otwarte dla turystów. Musimy jechać do centrum.
Pogoda też była różna, ponoć od czerwca jest znacznie lepiej, a w lipcu pogoda jest jak drut…prosta i stabilna cały czas.

Bezdomne psy

W Turcji chodzi dużo bezdomnych psów.
Znaczy w sumie zastanawiam się czy one są bezdomne.
Część z nich ma chipy prawdopodobnie to z akcji kastracji/sterylizacji zwierząt żeby się dalej nie mnożyły - te które przeszły już zabieg miały plakietkę na uchu.
Jednak część psów oprócz tego miała obroże, do części podchodzili konkretnie ci sami ludzie - jakby się nimi opiekowali.
Momentami miałem wrażenie że to jest taki pies którego człowiek hoduje do pewnego momentu ,a później go wypuszcza żeby pilnował ogólnie okolicy.

Psy były w bardzo różnym stanie, niektóre zadbane inny nie, ale niezależnie od tego były przyjazne. Można znaleźć informacje w Internecie o tym że watahy atakują ludzi, my nie spotkaliśmy się z agresywnymi psami - może nasze szczęście.
Były one bardzo przyjaźnie nastawione do ludzi. Dla porównania w Rumunii też chodzi dużo bezpańskich psów jednak one trzymają się na boku i nie podchodzą z reguły do człowieka. W Turcji te psy jak najbardziej przychodziły, dały się głaskać czy pilnowały, oczywiście liczyły na jedzenie, ale chodzi o fakt że były przyjaźnie nastawione i nie bały się ludzi, to znaczy że ludzie nie robili im krzywdy.
Kiedy spaliśmy pod namiotem daliśmy coś do jedzenia psom i później pilnowały nas przez całą noc czuwając koło namiotu 🤣. Ktoś powie straszne, inny powie głupie, ktoś inny powie że fajnie, jak się nad tym zastanowić miało to plusy. Żaden inny dziki zwierz do nas nie podszedł niezauważony, bo te psy po prostu zaczynały szczekać i nas pilnowały.
Niemniej zawsze jest to dziki pies, więc zachowaj czujność, a być może nawet warto mieć ze sobą jakiś gaz pieprzowy gdyby trafić na sforę niebezpiecznych zwierzaków.

Bezdomne psy nas pilnują

Skutery na talerzu

Cóż ja jestem taki zaściankowy, małomiasteczkowy i nie światowy lecz mimo to ciężko mnie zaskoczyć, a Stambule zaskoczyła mnie bliskość jednośladów w stosunku do osób spożywających posiłek 🤣

Po prostu w jednej knajpce gdzie byliśmy to stoliki stoły na zewnątrz. Po jednej stronie przy ścianie, później była przerwa szerokości półtora metra i stały stoliki po drugiej stronie uliczki przy ścianie.
Tym wąskim przesmykiem przez który ciężko było się minąć jeździły skutery.
Ale nie jeden czy dwa, regularnie ktoś przejeżdżał, niektórzy nawet nie zwalniali, inni się mijali, byli to jadłopodawcy, prywatne osoby oraz jedno taxi 🤨 - czyli wszyscy. Dla porównania w Polsce najczęściej jadłopodawcy jeżdżą …"skandalicznie".
O tyle mnie to rozbawiło że ja sobie siedzę i jem, a skuter mnie mija dosłownie na centymetry Konrad mówił że mój bark był może dwa centymetry od kierownicy jednego z przejeżdżających, w sumie można to zaliczyć do mocnych wrażeń i niebezpiecznych przeżyć 🤣

Honda PCX i inne skutery z gmolami to standard
 
Ale jak już wspominałem, nie należy się temu dziwić ponieważ jednoślady są tam wszędzie, szczególnie skutery, bo to pojazd praktyczny, pracujący i są tak traktowane nawet przez tamtejszych stróżów prawa czyli z przymrużeniem oka….nie, z jednym okiem zamkniętym, a drugim tak przymrużonym że ledwo coś widać 🤣 po prostu to trzeba zobaczyć - wrzucę film na YouTube to zrozumiesz.
Swoją drogą zastanawiam się czy zrobić oddzielny materiał poświęcony tylko “sugestią ruchu drogowego i wyobraźni tureckich kierowców” napisz w komentarzu co o tym myślisz i śledź YT.

Ogólnie o Turcji

Jak się ubrać

Turcja…nigdzie do tej pory nie zmarzłem tak jak tam… Warto zadbać o ciepłe ubranie!
Ja pakując się nie chciałem zabierać nic ciepłego później przemyślałem że wezmę kurtkę puchową, a to tylko dlatego że po skompresowaniu zajmuje mniej miejsca niż bluza. Miałem nadzieję w ogóle jej nie użyć, bo w końcu jadę do ciepłego kraju…. Okazało się że w kurtce puchowej jeździłem codziennie i codziennie jej używałem dłużej lub krócej w zależności od tego na jakiej wysokości nocowaliśmy. Natomiast kombinezon meshowy - na upały - przejechał się dwa tygodnie w kufrach w ogóle nie wyciągany 🤣.
Dla mnie to była kolejna cenna lekcja już wiem że puchówka będzie ze mną jeździć zawsze - zajmuje mało miejsca, a naprawdę uratowała mi tyłek.
Zresztą Konrad też już się zaczął zastanawiać czy nie kupić jakiegoś dodatkowo ‘polaru’ u Turka na straganie, a trzeba wiedzieć że jakość ubrań - będących tańszymi zamiennikami drogich marek - jest bardzo dobra. Można oczywiście kupić i trafić tanią chińszczyznę kiepskiej jakości, jednak tureckie “podróbki” są bardzo dobrej jakości - jeśli chodzi o ubrania. 

W maju ciągle uciekaliśmy przed deszczem

My byliśmy w maju. W czerwcu temperatury są lepsze. Jak podczas kończenia pisania tego tekstu sprawdzam na mapach pogody aktualne temperatury w Turcji to … dochodzę do wniosku że następnym razem jedziemy w czerwcu. Teraz na początku lipca w górach jest tak jak w Polsce tj. 24-30C, a w nocy 16. Natomiast na wybrzeżu i w dolinach potrafi być powyżej 40C - to mogłoby już być niebezpieczne, nawet dla takich ‘twardzieli’ jak my 🤣.

Widoki i kultura

Widokowo kraj bardzo ładny, szczególnie na szczytach, ludzie są przyjaźni, mili, gościnni, jeśli choć trochę znasz język myślę że będziesz czuć się tam bardzo dobrze, a nawet może się okazać że całe wakacje prześpisz gdzieś w stodołach, pod namiotem, w udostępnionym pokoju w ogóle nie musząc płacić za noclegi. 
 
Turcy, odniosłem wrażenie że lubią żartować. Tak lodziarze robią jaja z ludzi jak i w hotelach potrafią zrobić jakiś żart np. zapytani o WiFi powiedzą że jest płatne extra 10€, a po chwili konsternacji zaczną się z ciebie śmiać że to żart. Może schować pranie, kiedy zacznie nagle padać, a Ciebie nie ma w hotelu, następnie zapytany: ‘gdzie Twoje rzeczy’ ,odpowie coś w stylu: ‘jakie rzeczy’?
Szef kuchni przyjdzie zapytać czy Ci smakuje i skąd jesteś. Następnie opowie historię życia jak pracował z armią US i tam nauczył się angielskiego. Inny opowie historię jak autostopem odwiedza różne kraje i opowie o swoich odczuciach odnośnie innych kultur - w tym że ‘Polacy podobnie jak Turkowie też są bardzo gościnni’.
Podsumowując ludzie są otwarci, a nie każdy zabiegany i zapatrzony w smartphona.

Jest to o tyle śmieszne i ciekawe że na początku można poczuć się poirytowanym, kiedy stoisz przy kasie na stacji paliw i nikt cię nie obsługuje, a w zasięgu wzroku są tylko jakieś "kolesie". Po skończeniu rozmowy okazuje się że jeden z nich to pracownik stacji i łaskawie podszedł cię obsłużyć.

Turkowie są bardzo … "socjalni", spędzają razem czas, rozmawiają ze sobą, rozmowa jest dla nich ważniejsza niż biegnięcie "do roboty bo ktoś czeka". A jak umiesz z nimi pogadać to z Tobą też będą rozmawiać zamiast przeganiać cię, bo następni czekają.
Zresztą to się daje odczuć, bo w miastach i miasteczkach są coś jakby "męskie kluby".
Faceci siedzą tam dyskutują popijając herbatkę grają w karty albo innego madżonga. Tak spędzają popołudnia.

Tak tak, piszę o facetach, bo jest odczuwalny podział na kobiety i mężczyzn.
W większych miastach już mniej, ale nadal jest odczuwalny.
 Widywaliśmy w różnych miejscach nawet na stacjach grupki kobiet siedzące razem i dyskutujące - nie było wśród nich faceta. Jak szła grupka kobiet - nie ważne czy w tym samym wieku czy zróżnicowanym - też szły same kobiety, nie było w śród nich faceta.
W większości zawodów byli mężczyźni, owszem zdarzały się celniczki, czy policjantki czasem w sklepie ekspedientka, jednak głównie mężczyźni. A szczególnie tam gdzie były kontakty międzyludzkie. Chodzi mi o to że w restauracjach widywaliśmy kobietę jako pomoc kuchenną ale nie chodziła po sali nie obsługiwała klientów.
Prawdopodobnie to wynika z ich religii i ciągle się ciągnie ten podział przez co nie ma równouprawnienia.
Historia którą opowiadał mi znajomy który razem z żoną jeździ na wycieczki, każdy na swoim motocyklu. Opowiadał że jak byli w Turcji to na przykład na stacji żonie tankowali motocykl i rozmawiali z nią, do momentu aż ściągnęła kask kominiarkę i się zorientowali że jest kobietą, później jakby przestawała istnieć.
Zastanawiam się tylko czy to wynika z tego że kobiety są "mniej ważne" czy z tego że nie chcą się narażać innemu facetowi rozmawiając z jego kobietą …może kiedyś się dowiem u źródła, jak będę tam znów przejazdem 😉. Tak więc Panie…na wszelki wypadek zabierzcie, ze sobą jakiegoś faceta żeby był jako chłopiec na posyłki z którym Turcy będą chcieli gadać.

Płacenie

Płacenie to oddzielny wątek o którym warto napisać. Do Turcji jechałem przekonany że lepiej płacić w Euro, na miejscu okazało się że oni korzystają ze swojej waluty którą nawet wolą.
Co gorsza nie wszystkie terminale płatnicze obsługują karty ‘erłopejczyków’. O ile na stacjach mieli zazwyczaj kilka terminali o tyle w mniejszych sklepikach może to być problem, lepiej mieć ze sobą gotówkę.
Co więcej gotówka daje możliwość lepszego targowania się, jeśli lubisz takie zabawy i rozumiesz o co w tym chodzi w tureckiej kulturze 😉.
Tureckie liry

Osobiście po wycieczce nauczyłem się że tam nawet lepiej mieć ze sobą gotówkę, a kartą płacić w dużych restauracjach, marketach i na stacjach…najlepiej przy i w dużych miastach. W miasteczkach lepsza gotówka.

Przemieszczanie się

Jakość dróg w tym kraju jest bardzo zróżnicowana, więc może się okazać że na boczne drogi lepszy jest motocykl ADV, bo ja na swoim skuterze Gran Turismo zostałem wytrzepany, nie mniej warto zbaczać z głównych dróg.



 
Co prawda przyznam że na Bałkanach widoczki były bardziej “urokliwe”. Może dlatego że na małym obszarze były duże różnice wysokości, było bardziej zielono. Tutaj powyżej pewnej wysokości to właściwie rosła tylko trawa, a tereny takie ciągu się kilometrami. 


Jeżdżenie po Turcji to inna historia, więc musisz być osobą o silnych nerwach i szybko dostosowującą się do sytuacji.
Komunikacja miejska, jakaś istnieje - my przyglądaliśmy się tej w Stambule - tam działała sprawnie. Kupowało się coś jak kartę przedpłaconą i "kasowało" ją przy wchodzeniu na przystanek. Nie nie wiemy jak w innych miastach, ani jak komunikacja międzymiastowa, jednak jakieś busy i autokary były widoczne na drogach.  
 
Jedna z głównych ulic w Istambule
 
Szczególnie zaskoczył mnie widok gimbusów, małych i większych busów wożących dzieci prawdopodobnie do szkoły. Nie dość że były one wszędzie  - naprawdę - w małych miasteczkach, przy większych osiedlach stały zaparkowane i gotowe - aż zacząłem się zastanawiać czy każda wspólnota mieszkaniowa ma swój autobusik?

Skutki dla naszej psychiki

Tyle, na koniec dodam że po tureckich doświadczeniach jeden z nas zmienił swój pojazd na …ADV’a, ale o tym w innej historii.
Póki co trwa wjeżdżanie się, testy, a później znowu jakaś wyprawa, która przyniesie nowe spostrzeżenia i zachcianki. W sumie mnie też chodzi coraz mocniej po głowie przygotowanie się do spełnienia mojego marzenia. Co prawda w drodze powrotnej pozytywnie zaskoczyła nas jakość dróg w Serbii - były gładkie i znów można było się pochylać na zakrętach. Planujemy dokładnie objeździć ten kraj, bo do tej pory był tylko zaliczany przejazdem.
Choć Konrad rzucił też hasło które dla mnie brzmi jak dobra przygoda, więc od razu podłapałem temat i przed moimi oczami stanęły te widoki, “niezbadane lądy” i…takie tam głupoty :) .
Turcja jednak nieco zrewidowała moje plany że Pegi uda się zdobyć daleki wschód, więc znów wraca do mnie jak bumerang rozmyślenia o motocyklach typu  adventure - a dokładnie o Afryce.
Jakie to  hasło? Hasło to Azerbejdżan. 

Podsumowanie kosztów

A teraz do konkretów. Ile kosztuje taka wyprawa do Turcji? Nie wliczamy oczywiście ceny motocykli, choć jak to Konrad podsumował nawet wycieczka prywatnym odrzutowcem nie dawałaby takiej frajdy 😉
Mnie całość kosztowała 17 243 PLN 😨
Spokojnie 😉 to duże nadużycie.
Koszty podzieliłem na 3 grupy.
Grupa 1 “pretekst” - są to koszty których nie musiałem ponosić, ale pod pretekstem wycieczki wydałem kasę 😁. W tej grupie są takie rzeczy jak  zakup nowego namiotu, śpiwora, kombinezonu mesh, kart pamięci do kamery i inne drobniejsze wydatki. Czyli jak widzisz jest to pretekst i nie można wpisać całych kosztów na poczet Turcji, bo są to rzeczy które posłużą długo i na innych wyprawach, więc się zamortyzują.
Suma kosztów w tej grupie to: 6807 PLN.

Grupa 2 “koszty około wakacyjne” - są to koszty które poniosłem na bezpośrednie przygotowanie do wyjazdu Przykłady zakupów to: ubezpieczenie turystyczne, serwis przed i po wyjeździe, opony na wyjazd, winiety itp. Czyli są to koszty na które można było wydać tyle co ja, można więcej, ale możesz też wydać mniej. Nie musisz kupować ubezpieczenia, możesz samemu zrobić serwis, kupić tańsze opony itd.
Suma kosztów w tej grupie to: 5675 PLN.

Grupa 3 “wakacje” - to koszty związane bezpośrednio z wyjazdem. Tutaj są koszty paliwa, noclegów, jedzenia, pamiątek itd.
Suma kosztów w tej grupie to: 4761 PLN.
Tutaj starałem się spisywać wszystko, więc szczegóły przedstawiają się następująco:
paliwo        1 984,96 zł - a jakże największa pozycja przy podróży na blisko 7,5k km ☺️
inne            872,19 zł
spanie         722,35 zł
jedzenie      500,58 zł
pamiątki     477,11 zł
sklep           129,43 zł
autostrady    74,38 zł

Teraz pozostaje tylko jeść suchy chleb, nim podreperujemy budżet

Zdanie kończące

Drinki z palemką, rozpalone ciała plażujących osób…to wszystko ściema dla turystów all inclusive 😜

Turcja to kraj którego 70% powierzchni znajduje się powyżej 500m npm (a 20% nawet powyżej 1500m npm).
Ciągle jeździ się z góry w dół, między 6-25C, W dolinach w słońcu ponad 30C, kiedy robi się za ciepło rozbierasz się, a później znów jazda pod górę, znów zimno, ubierasz się, Konrad jojczy że znów źle się ubierasz, że za delikatny jesteś...
i tak w Qłko 🙂



Komentarze