Długie zimowe wieczory
Zima za oknem, chłód, śnieg, błoto i wszechogarniająca ciemność, słowem wszyscy wrogowie motorzystów atakują jednocześnie, a więc czas zastanowić się nad wakacjami 2025 i w ten sposób sprawić żeby zrobiło się choć cieplej na sercu.
Jakoś w tym roku nie mieliśmy specjalnie pomysłu na wakacje. Jedynie podczas powrotu z Azji Mniejszej stwierdziliśmy że w sumie … Serbia. Tego kraju nigdy dokładnie nie zjeździliśmy, Serbia zawsze była przejazdem, może zatem czas to zmienić?
Jednak nie czuliśmy wewnętrznego przekonania do tego pomysłu – to tak jakby pojechać do innego województwa – za blisko na poważny urlop. Do tego Konrad pewnego razu stwierdził coś w stylu: „mam dość spania na sienniku, chciałbym wreszcie spędzić wakacje w cywilizowanych warunkach. W tym roku odpuśćmy jazdę na wschód. Może udajmy się na lewo od Polski?”
Osobiście nie miałem nic przeciwko jak również moja głowa w zakresie pomysłów wyjazdowych była pusta jak butelka szampana tuż po północy w sylwestrową noc.
Generalnie staram się unikać „cywilizowanych” krajów, bo tam już jest „ograniczenie swobód motocyklisty” 😜 tj. Płatne parkingi, strefy płatnego parkowania, strefy czystego transportu, spory tłok, ruchliwe drogi, kaskady turystów itd.
Stwierdziłem jednak że „ok” ostatnie parę lat ja proponowałem miejsca, a Konrad dzielnie mi towarzyszył w moich fanaberiach. W tym roku czas na rewanż, to on wybiera kierunek i wszystko organizuje.
Jego wybór padł na Hiszpanię. Przez chwilę się wahałem, bo w końcu jak ktoś zapyta: „gdzie byłeś na wakacjach?”, to co mu odpowiem? „W Hiszpanii”? Nie brzmi to tak dumnie jak w Gruzji, Azerbejdżanie i Armenii - a to były nasze pierwotne plan jeszcze przed TurcjaTrip.
Nie skakałem z radości, jednak po wysłuchaniu argumentacji stwierdziłem że może być - jeszcze mnie tam nie było i w oceanie się nie taplałem. Obawiam się jednak iż będzie nudno, łatwo i za najmniejszą pierdołę będzie trzeba słono płacić – w końcu „cywilizowany turystyczny” kraj.
Szale jednak przeważyły słowa „Za parędziesiąt euro z Hiszpanii jest prom do Afryki” - od razu mi się oczka zaświeciły.
Wynegocjowałem zatem że prócz Hiszpanii parę dni spędzimy w Afryce dokładnie w Maroko, bo jest najbliżej.
Jeżdżąc palcem po mapie i w wyniku „głupiego żartu” Konrada, który brzmiał mniej więcej „W końcu jeździsz na legendzie rajdów Paryż - Dakar” i kąśliwej uwadze sąsiada „Gotowy na rajd do Dakaru?” naszła mnie ochota żeby dojechać i tam - to tylko 3000 km od miasta Tanger.
Niestety licząc później ilość dni urlopowych wyszło że nawet jadąc tam samą drogą - i to utwardzoną - nie obrócę tam i z powrotem. Ostatecznie Dakar odpuściłem, choć po głowie krążył mi bardzo intensywnie i zastanawiałem się „jak to zrobić” – o tym za chwilę.
Wizja Konrada też się zmieniła, bo zamiast „cywilizowanej” Hiszpanii, tak mu się spodobało Maroko że tam zaplanował całą zabawę 😊. Gdyby tylko dojazd i powrót nie zajmował tygodnia 😔 - jasna cholera, jak to zrobić…?
Transport motocykli TIR’em i latanie samolotem nas nie interesuje – za drogo, a i my wychodzimy z założenia że na własnych kołach albo wcale.
Po tym jak zobaczyłem pierwszą wersje trasy uświadomiłem sobie potrzebę naniesienia wszystkiego na mapkę – udostępniam ją tutaj.
Bardzo dobrze mi to zrobiło, ponieważ przygotowując mapę zdobyłem informacje dzięki którym ostatecznie wyleczyłem się z „rajdu do Dakaru”.
Jak się przygotować na daleką podróż?
Wizje gdzie chcemy jechać, jak ma to wyglądać są, zostało zdobyć informacje na temat destynacji i państw przejazdowych – tutaj w pierwszym kroku przydatna jest strona:
Informacje dla podróżujących - Ministerstwo Spraw Zagranicznych
adres: https://www.gov.pl/web/dyplomacja/informacje-dla-podrozujacych/
Cel to Hiszpania i Maroko, jednak przy okazji postanowiłem poczytać o państwach po drodze do Dakaru. Czytając zrozumiałem dlaczego rajd Paryż-Dakar wyniósł się z Afryki pierwsze do Ameryki Południowej, gdzie po pogorszeniu stosunków z Ameryką łacińską w 2019 rajd przeniósł się do Arabii Saudyjskiej.
Jak rysowałem mapy - co zresztą zauważysz - okazuje się że na Saharze Zachodniej występują działania zbrojne, w Mauretanii odnotowuje się porwania dla okupu i terrorystów, Mali również nie jest bezpieczne, Algieria jest uznawana za bezpieczną do mniej więcej jednej trzeciej wysokości od północy.
Będąc już w Afryce, przemknęła myśl żeby zrealizować choć drugą z trzech część marzenia Konrada czyli objazd Morza Śródziemnego. Pomysł brzmiał „wracać przez Algierię i Tunezję, później prom do Italii i jazda dalej wzdłuż wybrzeża”. Po wstępnej analizie problem jeden to czas, dwa: nie ma tam nic ciekawego, no i trzy - najważniejsze - przepisy nas nieco zniechęcają.
W Tunezji i Maroku okazuje się nie wolno wozić dronów - niestety nie będzie cudownych ujęć z powietrza 😑.
W Algierii prawo jazdy musi być międzynarodowe - co jest najmniejszym problemem – do tego istnieje tam konieczność kupienia lokalnego ubezpieczenia, ponieważ nie honorują zielonej karty, a do tego wszystkiego konieczna jest wiza wjazdowa.
Jako obywatel Unii Europejskiej dziwią - wręcz śmieszą - mnie niektóre obostrzenia i w pierwszym odruchu pomyślałem że to „zamach na moją wolność osobistą”, jednak po przemyśleniu…
Ogólnie rozumiem Maroko jako kraj w stanie wojny może uważać że dron to narzędzie szpiegostwa i zagrożenie stąd zakaz. Dla porównania w Algierii konfiskują lornetki, których posiadanie jest zabronione ponieważ uważane są za sprzęt wojskowy. Teoretycznie najbardziej wyrozumiała jest Tunezja. Tam lornetkę można mieć i w sumie nawet drona można by używać. Tyle że – jak podaje Ministerstwo Spraw Zagranicznych – trzeba przejść długą procedurę i uzyskać zgody tunezyjskich ministerstw: Spraw Wewnętrznych, Obrony Narodowej oraz Infrastruktury i Transportu, jeśli to nastąpi jest wydawane specjalne pozwolenie.
Podsumowując za dużo z tym „zachodu”, zwłaszcza że nie zależy mi na namiętnym zwiedzaniu Afryki– mój kierunek to Daleki Wschód - dlatego też z afrykańskiej części wycieczki zostaje tylko Maroko.
Swoją drogą jak zacząłem się interesować tematem mam wrażenie że połowa motocyklowego świata jeździ do Maroka, bo pełno jest filmów YT i wpisów na FB - obawiam się że może być tłok jak na pętlach bieszczadzkich w środku sezonu 😉.
A może by tak zostać nomadem…
Plan Wycieczki – choć z racji złożoności nazwanej przez nas pieszczotliwie „ekspedycją” - już jest. Jak by nie liczyć i modyfikować nieubłaganie wychodzi że brakuje na nią czasu. Trasa była już 3 razy skracana i modyfikowana, aktualnie potrzeba co najmniej 3 tygodnie urlopu, a i to jest mało. Zostawienie współpracownic/ków na dłużej byłoby nie koleżeńskie.
Już od dawna chodzi mi po głowie pomysł zostać nomadem. Nie, nie chodzi mi o nomadów powietrza, jak awatar Anang – ostatni władca wiatru 😜. Myślę tu o staniu się cyfrowym nomadem.
Nomadzi inaczej koczownicy, wędrowcy to ludzie ciągle się przemieszczający np. w poszukiwaniu pożywienia.
Pojęcie cyfrowy nomad zaczęło być używany w latach 90-tych, XX wieku. Opisuje osobę, która wykonuje pracę zdalną z wykorzystaniem nowych technologii. Nie jest przywiązana do jednego, miejsca zamieszkania. Tym co determinuje ich lokalizacje jest dostęp do internetu, umożliwiający im prace. Z racji ciągłych przenosin nomadzi raczej wyznają minimalizm - ograniczają posiadanie rzeczy do minimum, skupiają się na gromadzeniu doświadczeń niematerialnych.
Wybiegając w przyszłość, jeśli chcę zrealizować swoje marzenie o dalekim wschodzie tj. zwiedzić Chiny i Japonię nim zdziadzieję, jeździć pozostanie jedynie chłopkiem googla po mapie to stanie się cyfrowym nomadem jest koniecznością – nooo…mogę jeszcze liczyć że trafię główną wygraną Eurojackpot i praca etatowa będzie zbyteczna 😊. Jednakże z perspektywy szans trafienia 1:139 838 160, wolę opcję, „A”.
Aktualny pracodawca tego nie umożliwia, więc próbuje wynegocjować 3 do 4 tygodni urlopu - czy to się uda opowiem na pewno w kolejnych wpisach. Należy jednak pamiętać że pracuję w średniej wielkości korporacji o polskich korzeniach, dlatego ...
A w tej chwili to jest najważniejszy element który determinuje plany na wakacje 2025.
Najważniejsze iż jestem dobrej myśli 🤞
Zmotoryzowany cyfrowy nomad 😍
Wiedźmini na zimę wracali do Kaer Morhen, gdzie się regenerowali, uczyli i ćwiczyli po to by na wiosnę znów wyruszyć na trakt.
Taaakk, mnie na tą chwilę podoba się perspektywa „Wiedźmina na motorze”😊
![]() |
Wiedźmin na motocyklu 😉 |
Dzięki za poczytanie, wpadnij jeszcze śledź mnie również na FB i YT, ja tymczasem dalej planuję, myślę, organizuję sprzęt i akcesoria na wiosnę, później będą testy…
i tak w Qłko
Komentarze
Prześlij komentarz